"Odwiedziłam dziś restauracje "Pod Fredrą" na Rynku we Wrocławiu, mówiąc krótko - spodziewałam się czegoś więcej. Jedynie do kopytek nie miałam zastrzeżeń bo były dokładnie takie jak trzeba. Zamówiłam kaczkę pieczoną z jabłkami podawaną z żurawiną do tego smażone kopytka i modra kapusta idealne dania na niedzielę, które naprawdę lubię.
Moje wrażenia nie są pozytywne, raczej mieszane. Wystrój restauracji: dużo obrazów i instrumentów muzycznych trochę jak w dworkach ale tylko trochę i do tego morze suszonych kwiatów robiące bardzo jesienne wrażenie, które mimo słońca na zewnątrz i zielonego kwietnia pozostało, kilka wazonów ze świeżymi kwiatami zdecydowanie ożywiło by wnętrze i wprowadziło wiosnę do lokalu.
Obsługa miła, ale pan manager bez komentarza bo byłby przestawianie mebli gdy goście są w lokalu o zgrozo!!!
I może na koniec najważniejsze jedzenie smakowało, ale bez zachwytu, jak mówiłam kopytka były najlepsze, kaczce (oczywiście kacze udko) brakowało odrobiny więcej majeranku, ale mięso było miękkie i bardzo łatwo oddzielało się od kości. Ostrzeżenie kelnera że mięso kaczki może być twarde było jak gol do własnej bramki, na szczęście się nie sprawdził. Zapowiedziane dodatki wypadły gorzej mało wyrazista w smaku żurawina a właściwie kisiel z żurawiny i jabłka jakby to ująć są odmiany które je się tylko na surowo i to był niestety jedna z nich. Jabłka były twarde, gąbczaste, mało soczyste i bez wyrazistego smaku, i nie podkreślały smak kaczki co powinny były robić i to chyba było największe rozczarowanie. A modra kapusta odrobinę za twarda.
Posypanie talerza świeżym majerankiem zamiast pietruszka byłoby lepszym pomysłem.
I to tyle, a może aż, ale naprawdę spodziewałam się , że będzie lepiej.
" | moraxella 18.04.2011 Ocena 2/5 |